Listopadowy wyjazd w Tatry A.D. 2019 był się zakończył. I choć meteorolodzy byli nieco sceptyczni, co do tego wyjazdu, pogoda dopisała. Pogoda ducha, znaczy się. Ta atmosferyczna to… cóż, zobaczcie na zdjęciach. Fakt faktem, trzeba było z nią odbyć w końcu poważną rozmowę.
Z uwagi na nieco pochmurną aurę pierwszego dnia (tj. sobota, 9.11) udaliśmy się rozruszać zasiedziane na salach wykładowych kości. Opcje były dwie i co mniej obeznanych z górskimi wojażami przyprawiały o lekkie dreszcze i zawroty głowy. Pierwsza trasa prowadziła przez do Dolny Kościeliskiej i z powrotem. Na szczęście obyło się bez konieczności przygotowywania obozu aklimatyzacyjnego. Druga z kolei wiodła przez owianą sławą wśród taterników Doliną Chochołowską. Wizja szarlotki z jagodami i bitą śmietaną skłoniła większość grupy do wybrania właśnie tego szlaku i pomogła przełamać się tym, którzy stawiali dopiero pierwsze kroki na górskich drogach.
Pielgrzymka na słowacką Jasną Górę - Sanktuarium Maryjne w Lewoczy
Kolejny dzień naszych wojaży przyniósł niecodzienne decyzje, głównie za sprawą pogody, to która przechodziła samą siebie. A że w górach najważniejsze jest bezpieczeństwo, zamiast ku cudom natury, kroki swe, wzrok oraz uwagę skierowaliśmy ku cudom architektury. Konkretnie, pojechaliśmy do Sanktuarium Maryjnego w Lewoczy na Słowacji, czyli tamtejszego odpowiednika Jasnej Góry. Miejsca te, oprócz kultu Matki Bożej łączy też poniekąd historia. Początki każdego z nich wiążą się najazdem tatarskim z XIII wieku. Po zapoznaniu się z historią sanktuarium odmówiliśmy tam różaniec oraz odśpiewaliśmy „Bogurodzicę” z racji na zbliżające się Narodowe Święto Niepodległości.
Poszukiwania Mistrza Pawła i zabytkowa klatka hańby
Po nabożnym (i patriotycznym) uczczeniu Matki Bożej zjechaliśmy do samego miasta, które okazało się niezwykle urokliwe. Plan zakładał wizytę w głównym kościele w mieście, poświęconym św. Jakubowi. Świątynia ta słynie z kilkunastu gotyckich i renesansowych ołtarzy. Autorem głównego jest legendarny Mistrz Paweł, lokalny artysta z XIV wieku, którego w arkana sztuki sakralnej wprowadzał sam Wit Stwosz. Jako jednak, że była niedziela w południe, kościół był zamknięty, a wybitne dzieła sztuki pozostało oglądać na Wikipedii. Na pocieszenie zostało nam zamknąć się w równie zabytkowej klatce hańby z XV wieku, która dla odmiany była otwarta.
Zima na Kalatówkach u św. Brata Alberta Chmielowskiego
Ostatniego dnia tego pamiętnego wyjazdu, w poniedziałek, w Narodowe Święto Niepodległości i liturgiczne wspomnienie św. Marcina z Tours, biskupa, spełniły się rodowe słowa Starków z Winterfell – nadeszła zima. My zaś udaliśmy się do pustelni św. Brata Alberta Chmielowskiego na Kalatówkach oraz do pobliskiego klasztoru albertynów, gdzie przeżywaliśmy Mszę Świętą, modląc się w intencji Ojczyzny, a także całego duszpasterstwa i osób odpowiedzialnych za poszczególne wspólnoty.
Co robić, gdy pada? Studenci wiedzą!
Poza włóczeniem się po mniej lub bardziej widowiskowych szlakach, wspólne chwile umilaliśmy sobie śpiewem, jedzeniem i planszówkami. Nie brakło także okazji do wspólnej modlitwy, czy to brewiarzowej czy podczas Eucharystii, a także rozmów na mniej i bardziej poważne tematy. Podsumowując, kto nie był, niech żałuje, bo w czasie deszczu dzieci się nudzą, ale studenci z DA to nie dzieci i potrafią sobie zorganizować czas także podczas niesprzyjającej aury.
P.S.: Słowa nie oddadzą w pełni wyjątkowości tego czasu, dlatego chcemy podzielić się z wami kilkoma zdjęciami. Oto fotorelacja z listopadowego wyjazdu!
P.S.2: I nie tylko zdjęciami…
Wojciech Urban